Dołączył: 29 Sty 2008
Posty: 22 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze świata
|
|
Wysłany: Wto 12:09, 08 Kwi 2008 Temat postu: GRYF |
|
|
Każdy musi mieć swoją parę.
W czasach PRL-u, gdy pensja na lądzie wynosiła trzydzieści dolarów, zawód marynarza i rybaka dalekomorskiego był zawodem bardzo atrakcyjnym ekonomicznie. Załogę nawigacyjną i maszynową stanowili głównie absolwenci średnich i wyższych szkół morskich byli to doświadczeni profesjonaliści wysoko notowani w swych umiejętnościach w światowym rankingu morskim. Oczywiście nad wszystkimi pływającymi krążyło i „czuwało” widmo Ubecji w różnych formach jej literalnych odmian od UBP, do GPK. Czasami wystarczałoby, że złośliwa była żona doniosła byle, co na byłego małżonka by otrzymał on zakaz pływania bez podania przyczyny. Również załogi statków był naszpikowane ludźmi bezpieki. Ten temat pozostawiam historykom, gdy odtajnione zostaną archiwa.
Zdarzało się, że na stanowiska nie wymagające zbytnich kwalifikacji w przetwórni i hotelu zatrudniani byli ludzie „ni z gruszki ni z pietruszki” jak mawiali rybacy. Byli to często znajomi lub krewni decydentnych pracowników przedsiębiorstwa lub funkcjonariuszy PZPR., Z jakiego nadania zjawił się na statku „Farmer” na stanowisku rybaka w przetwórni trudno było wyczuć. Po pewnym czasie udało się rybakom dojść, że pełnił kierowniczą funkcję w PGR-że i coś mu nie wyszło w zarządzaniu w tym socjalistycznym symbolu gospodarki rolnej i zamiast do pierdla trafił na statek. Praca na morzu, zwyczaje, zasady współżycia były dla niego nie znaną rzeczywistością. Załoga szybko się zorientował w tej ułomność. Takiej okazji „przyładowania gościa”, statkowi miłośnicy zgrywy nie przepuszczą.
- ...a jak sobie radzicie z potrzebami seksualnymi w takim pięciomiesięcznym rejsie? – Zapytał w czasie rozmowy przy kawie, swego towarzysza z kabiny.
- Jak to? Ty nie wiesz? – Powiedział pytany i pomyślał – No mam Cię. Będzie wesoło.
- O czym mam niby wiedzieć?
- O zwyczajach seksualnych w polskiej flocie dalekomorskiej. Nie uprzedzono Ciebie o tym?
- Jakich zwyczajach?
- Jest takie niepisane prawo na statkach, będącą ścisłą tajemnicą, że w pierwszych dniach rejsu połowa załogi z najdłuższym stażem pływania dokonuje losowania partnerów seksualnych. Wylosowani nie są przy tym obecni i nie wiedzą, przez kogo zostali wylosowani. Musisz być przygotowany, że w każdej chwili zwróci się ktoś do Ciebie ze słowami: „Wylosowałem Ciebie”.
- Co będzie jak odmówię?
- Nie radzę. Na pewno słyszałeś o wypadkach wypadnięcia ludzi za burtę.
O treści rozmowy zostali poinformowani inny załoganci. Biedny „Farmer” przez dwa miesiące, za każdym razem na dźwięk swego nazwiska lub imienia, dostawał lękliwych dreszczy. Po dwóch miesiąca został zaakceptowany przez załogę i wyprowadzono go z błędu.
Zazdrosna żona kapitana Muczakowa.
Kapitan Muczakow w czasie sześciomiesięcznego rejsu na m/t „Ryba” z serii B-23, na łowiskach senegalskich dobrze dopiekł dwóm rybakom Zenkowi i Sylwkowi. Statek wrócił do kraju i zacumował przy Nabrzeżu Bułgarskim w "Gryfie".
Rybacy na dalekomorach pływali i pracowali, lecz często nie widzieli swoich pieniędzy. W rejsie potrzebne artykuły „wypisywali” z kantyny statkowej, potrącano za nie z pensji lub dodatku dewizowego. W portach strefy dolarowej pobierali z limitu wypływanego dodatku dewizowego. Natomiast pensje armator wysłał na wskazany adres i nazwisko lub upoważniona osoba mogła pobrać w kasie "Gryfu" znajdującej się w starym ratuszu szczecińskim. Wpłacanie odbywało się raz w miesiącu. Ustawiała się wówczas długa kolejka kapitanowych i marynarzowych.
Tym razem dzień wypłaty wypadł w czasie postoju „Ryby” w porcie „Gryfu”. Żądni zemsty przyjaciele Sylwek i Zenek już godzinne przed otwarciem czatowali przed wejściem do budynku ratusza. Jest! Przyszła żona kapitana Muczakowa. Zenek błyskawicznie ustawił za nią w kolejce. Za chwilę, niby przypadkiem podszedł do niego Sylwek.
- Cześć Zeniu! Na czym pływałeś i gdzie byłeś? – Padło pytanie.
- Na "Rybie" na łowiskach senegalskich... – Popłynęła, półszeptem, przyjacielska wymian zdań, dawno nie widzących się, rybaków. Pani Muczakowa na dźwięk nazwy statku wytężyła słuch pomimo cichej rozmowy nie uroniła ani słowa, wszak na tej jednostce, w tym rejsie, dowodził jej mąż.
- A jak tam czarne dziewczynki w Dakarze? – Zapytał ściszając głos Sylwek.
- Sam wiesz tam gdzie drogi chleb tam tania [ regulamin 2.6 ]. Podziwialiśmy kondycję Starego wziął do kabiny dwie zgrabne czekolady i przez dwa dni nie opuszczał kabiny – odpowiedział kłamliwie, Zeniu., kapitanowa nie czekała dłużej w kolejce.
Po południu rybacy pełniący wachtę dejmańską na "Rybie", byli świadkami jak przyszedł wściekły kapitan Muczakow z podbitym okiem, podrapanymi policzkami, z walizką w ręku i zamieszkał na statku.
Autor:Edward Bernatowicz
Post został pochwalony 0 razy
|
|