|
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dołączył: 09 Maj 2010
Posty: 2 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wysłany: Pon 21:21, 17 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Ździorbino dziekuje za odpowiedz:) staram sie jak moge zajac soba, a w zasadzie szkola, domem itp:) aktualnie nie jest najgorzej:) ale tesknota ogromna... troche mi żal że to tak daleko i poki co nie wyplywa a juz teraz mamy male szanse spotkania. w jego szkole jest straszny rygor i czasem tydzien przed dowiaduje sie ze bedzie musial byc na jakis cwiczeniach itp:( serce peka gdy zbliza sie termin spotkania a tu nagle niespodzianka:( ale jestem szczesliwa bo poznalam wspanialego czlowieka:) choć na zewnątrz pokazuje ze jest oziebly ( tak go szkola nauczyla) to bedac ze mna staje sie zupelnie inny- mega wrazliwy itp...
Ździorbino mieszkam w Poznaniu:) nie mialabys moze ochoty na jakies male spotkanie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Dołączył: 12 Mar 2010
Posty: 16 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wysłany: Wto 1:19, 18 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
wspaniale że jesteś z Poznania:-)
4178700 to moje gg, lub [link widoczny dla zalogowanych] proszę odezwij się żebyśmy mogły się spotkać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 21 Cze 2010
Posty: 2 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wysłany: Pon 19:11, 21 Cze 2010 Temat postu: duzo dużo dużo siły! |
|
|
Cześć dziewczyny,
A ja jestem właśnie z żeglarzem, który podobnie pracuje jak Twój - 6 lat razem.
Pozdrawiam wszystkich na forum, dajecie dużo siły i wiary, a jednocześnie mocno stąpacie po Ziemi. Dzięki.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez NextDoorToHeaven dnia Nie 21:44, 14 Lis 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 12 Mar 2010
Posty: 16 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wysłany: Czw 21:20, 24 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
ooo 6 lat z Żeglarzem, czyli się da:-) no to pocieszające, a będzie dobrze to na pewno, tylko trzeba się starać:-)
Mój Żeglarz teraz 3 dni po Bałtyku pływał- w tym samym czasie przyjechali do mnie rodzice, min poznali rodziców mojego Ukochanego, on był z nami przez 2h i czmych na morze... ale i tak się cieszę z tego co jest, bo było miło. Ja teraz na miesiąc wyjeżdżam na jurę krakowsko-częstochowską jako p.o. kierownik ( jak nie macie co z dziećmi zrobić na wakacje, albo macie komu polecić to zapraszam na [link widoczny dla zalogowanych]) . No i tak się rzadko zdarza że to ja wyjeżdżam a on jest w Polsce, ale co tam, pożyjemy zobaczymy... no zobaczymy.... bo jak ja wracam z pracy to On pewnie na Chorwację jako skipper do końca sezonu.
Eh, uparcie i skrycie kocham Cię życie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 21 Cze 2010
Posty: 2 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wysłany: Czw 21:27, 24 Cze 2010 Temat postu: skąd to znam...:) |
|
|
Ta Chorwacja...
Tak - lato do dla nas sezon - samotny Oby był jak namilszy - wtedy łatwiej przetrwac:)
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 12 Mar 2010
Posty: 16 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wysłany: Pią 21:43, 10 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Witam po wakacyjnej przerwie
Wróciłam do Poznania no i w końcu się doczekałam wakacji dla mnie czyli wspólne popływanie z moim Żeglarzem, no i w ostatniej chwili sie okazało że jednak trzeba jeszcze trochę poczekać, bo z żaglówką coś nie tak.
Noi wniosek z tego i jeszcze z tego że dziś przebiła się mi dentka w rowerze że dziewczyna marynarza to odważny krok. Ale najbardziej w takich sytuacjach trzyma mnie ta stałość w sercu, że tak ma być, że dam radę...
prawda?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 24 Cze 2011
Posty: 1 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto
|
|
Wysłany: Pią 13:11, 24 Cze 2011 Temat postu: Pierwszy raz sama |
|
|
Witam,
pewnie nie raz już to czytaliście, ale dla mnie to coś nowego.
Zostałam pierwszy raz sama, narzeczony wypłynął, myślałam że jestem silna, ale nic bardziej mylnego. To dopiero drugi dzień, a będzie ich jeszcze wiele,(bo aż 6mc+/-1) i nie wiem co mam zrobić ze sobą. Czuję pustkę, nawet w wolny dzień do pracy przyszłam żeby czymś się zająć. Czy zawsze początki bywają takie trudne? Nawet pisząc to chce mi się płakać. Nigdy wcześniej nie rozstawaliśmy się na dłużej niż pare dni a teraz...? Wiem że mojemu ukochanemu też nie jest łatwo, zmaga się z czymś nowym. Powiedzcie, jak sobie poradzić w chwilach największej pustki, jak spokojnie zasnąć. Pozdrawia A.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 19 Lut 2011
Posty: 2 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
|
|
Wysłany: Wto 19:49, 28 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Witaj _look_ i wszyscy pozostali!
Czytając Twój post widziałam siebie. Osobiście nie odważyłam się opisać tu swoich uczuć, odczuć po rozłące, bo może nie chciałam być zwyczajnie "olana"...
Trzy miesiące temu (a konkretniej 3 miesiące i 2 dni temu) pożegnałam się z moim lubym. Za równo dla mnie i dla niego jest to nowa sytuacja, jednak to forum pomogło mi nie zadręczać Go moimi rozterkami, smutkami, kłopotami - bo jak ktoś tu mądry powiedział, że im na statku jest jeszcze gorzej. My zostajemy z rodzinami, przyjaciółmi, znajomymi, w znanym nam środowisku, a oni zdani są tylko na siebie i nowo poznane środowisko ludzi... Coś w tym jest. Ale może właśnie ta "niemożność" obarczenia problemami codziennymi naszych Lepszych Połówek pogrąża nas w coraz większym smutku i tęsknocie, ale wtedy do akcji wkraczają nasi najbliżsi, przyjaciele, znajomi - ogólnie: otoczenie.
Jak najbliższe grono wiedziało, że zostałam sama to nie pozostawiało we mnie żadnej energii na rozczulanie się nad sobą "ile to jeszcze zostało do "magicznej" daty ponownego spotkania" Także cały dzień był zajęty i z góry zaplanowany i właśnie nie tyle przeze mnie, a przez tych serdecznych mi ludzi - więc nie można było zwolnić tempa. Przyznam, że czułam się trochę jak dziecko, ale szybko (po ponad miesiącu - choć dla mnie to na prawdę szybko) stanęłam na nogi.
Później jednak wiosna zrobiła swoje. Zakochane pary zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu... I wtedy dopiero przekonałam się jaką siłę ma pozytywne myślenie! Poważnie! (przy okazji polecam moją lekturę, która pod ręką jest już od kilku lat: "potęga podświadomości")
Nie będę się zarzekać, że nie spałam z Jego ubraniami i nie wylałam pół butelki perfum na ... na wszystko!
A gdy nie mogę zasnąć po prostu leżę i marzę, o tym co będzie, gdy wróci. Albo posyłam e-maile, które kiedyś w końcu odczyta w jakimś porcie.
Dodam jeszcze, że jestem bardzo młoda. Taka sytuacja jest dla mnie zupełną nowością. Do tej pory tylko słyszałam, że "ktoś", "gdzieś" pływa... Ale nigdy nie dotyczyło to mnie... A teraz dopiero odczułam co to znaczy.
Miałam chwile zwątpienia czy oby na pewno podołam temu, co życie stawia przede mną. Ale dziś już wiem, że na pewno! Bo jeżeli każdej codziennej sprawie towarzyszy tak silne i wyjątkowe uczucie - to nie ma bata - wszystko musi się udać!
Poza tym nigdy nie tłumaczyłam sobie, że to AŻ 4 miesiące, a wręcz przeciwnie - TYLKO! Takie minimalizowanie "problemu" też jakoś dodawało otuchy!
A chyba najlepszą radą na to, jak radzić sobie z tym bólem, stresem, tęsknotą związaną z rozstaniem jest jak już wspomniałam - zajęcie się sobą! Jakieś kursy, szkolenia, a nawet ćwiczenia, które będzie można zaprezentować Ukochanemu po powrocie i zwalą go z nóg!
Poza tym nie jesteś sama! Pomyśl o tym ile kobiet daje radę - więc i Ty dasz!
A i nie czytaj forum, na którym opisane jest co dzieje się na statkach i w portach... Przynajmniej na mnie działa to tak, że dostaję ataku histerii, zalewam się łzami i generalnie nie kończy się dobrze.
Powodzenia!
I pisz, jak sobie radzisz!
Szczerze ściskam,
Alhaw
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 05 Lip 2011
Posty: 3 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wysłany: Wto 18:37, 05 Lip 2011 Temat postu: :) |
|
|
Jak przeczytałam wasze posty to widzę, że chyba dobrze wszystko robię żeby było ok ja i mój chłopak widzimy się jeszcze rzadziej niż wy bo co 2 lub 3 miesiące (mieszkamy daleko od siebie) i to nie licząc 4 miesięcznych rejsów bo to swoją drogą zgadzam się, że komórka powinna być włączona, naładowana i dostępna 24h czasem mój Skarb dzwoni o 2 w nocy żeby mnie usłyszeć bo akurat właśnie wpłynęli do portu albo ma dobry zasięg ostatnio mówił, że jest ciężko, że tęskni już za domem, że jest taki zmęczony... to przykre coś takiego usłyszeć ale z drugiej strony wiem, że to kocha i nigdy z tym nie zerwie... Kocham go bardzo i jest dla mnie najważniejszą osobą w życiu a znamy się dopiero rok ostatnie święta udało się spędzić razem teraz na 99% tez się uda i właśnie ich nie mogę się doczekać najbardziej fakt życie jest ciężkie bo tęsknota jest ogromna ale miłość jest silniejsza i wierzę, że nam się uda czasem nawet się popłaczę jak zadzwoni a raczej po tym jak skończymy rozmawiać... tak bardzo mi go brakuje... wiem, że jak jest w domu też się nie widzimy ale przynajmniej rozmawiamy ze sobą całe noce... a jak już się spotkamy to jest największy prezent jaki tylko może być wspólne spacery, odwiedzanie rodziny a także wielogodzinne patrzenie się na siebie może to głupie ale to bardzo dużo choćby takie zwykłe wspólne robienie obiadu dla niektórych par to normalne a u nas to coś wspaniałego mamy po 25 lat i trochę inne spojrzenie na świat wiemy, że jest i będzie ciężko ale damy radę owszem czasem mam dość głupich żartów typu: poznam jakąś laskę w tej Finlandii albo słowa: życie pokaże co będzie... po prostu strasznie mnie to denerwuje bo robię wszystko żeby było dobrze, zawsze jak dzwoni jestem w domu, zawsze odbieram telefony, wspieram go jak mogę a on czasem tak zażartuje przez długi czas próbowałam go przekonać do siebie, trochę zmienić i udało mi się to, naprawdę udało mimo, że trochę bał się nowego związku po długim czasie mi zaufał a ja nigdy w życiu go nie zawiodłam i teraz kocham go nad życie ostrzegał mnie przed sobą, mówił jaki ma zawód ale dopiero potem zrozumiał, że mnie to nie przeszkadza i że darzę go ogromnym uczuciem teraz jest wspaniale i mam nadzieję, że spędzimy razem wspaniałe życie zawsze potrafimy ze sobą rozmawiać o wszystkim, mówimy o naszych uczuciach jak spędziliśmy taki zwykły dzień itp jest nawet mowa o dziecku a to chyba dużo pytam go nawet o zdanie jeśli chodzi o jakiś wyjazd typu wakacje... oczywiście wtedy komórka cały czas dostępna jestem też spokojną osobą i na żadne imprezy mnie nie ciągnie, więc zawsze i wszędzie jak zadzwoni to jestem żyję normalnie tyle co to nigdy nie imprezuję... nawet głupio by mi było wiedząc, że on w tym momencie leży na koi zmęczony... dopiero jak wraca to mamy wspólne wypady miłość zwycięży wszystko to jest prawda pozdrawiam
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 19 Lut 2011
Posty: 2 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
|
|
Wysłany: Czw 0:08, 07 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
A ja mam do Ciebie takie pytanie miśka - a mianowicie: SKĄD JESTEŚ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 01 Paź 2011
Posty: 6 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
|
|
Wysłany: Sob 21:36, 01 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Witam Was marynarzowe! Jestem tu zupełnie nowiutka i mam chęć dzielić się włąsnymi spostrzeżeniami, uwagami a także i tym, że i ja od 9 miesięcy dołączyłam do grona tych czekających. Jestem bardzo szczęśliwa, bo mam to swoje szczęście i tę wymarzoną miłość. Też czekam, no cóż...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 26 Lis 2011
Posty: 1 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wysłany: Pią 14:50, 06 Sty 2012 Temat postu: powodzenia xxx |
|
|
Jest to chyba ostatni raz, kiedy wchodzę na to forum, żeby chłonąć Wasze ciepłe słowa kobietki Bardzo dziękuję Wam za wsparcie, za to co pisałyście, za to jak bardzo wierzycie i kochacie. Mój żeglarz wczoraj do mnie zadzwonił ze środka Atlantyku i powiedział, że wg niego to nie ma szansy się udać. Właśnie dostałam moją wymarzoną pracę i niedługo przenoszę się do Azji na trening, tam też będę mieć później swoją bazę. Wspierał mnie w tym baaardzo, chciał, żebym też żyła swoim marzeniem, żebym latała. On chciał pływać. I chociaż wiem, że mnie kocha tak samo jak ja jego, wiem także, że to rozstanie jest dla naszego dobra. Jestem mu wdzięczna za wszystkie piękne chwile, tak wiele mnie nauczył. Czułam, że to ten jedyny i gdyby oświadczył mi się mogłabym wyjść za niego tego samego dnia. Jednak ludzie się zmieniają, zmieniają się też sytuacje i możliwości. On już żyje swoje marzenie, dał mi szansę żyć moim. Kocham go jak nikogo innego, ale to chyba odnośnie takich momentów mówi się: Jeśli kochasz, pozwól odejść. Każdy moment, każdy dzień, który spędziłam tęskniąc za nim jest bezcenny, każdy moment odbierania telefonów kiedy dzwonił, każda jego wiadomość. Jest mi niesamowicie ciężko rozstać się z moją największą miłością, ale nie potrafię zmusić go, żeby został na lądzie, kiedy ja sama nie sam zamiaru. Hipokryzja, czyż nie dziewczęta? Chciałam Wam również powiedzieć, że jeśli nie macie takiej sytuacji i Waszym problemem jest "tylko" (czy też "aż") czekanie, zróbcie wszystko co w Waszej mocy. Nikt tak nie kocha jak żeglarze, moje drogie panie Mój związek rozpadł się z powodu innych dróg dla nas wyznaczonych, nie z powodu innych charakterów itp. Nie nawet z powodu innych oczekiwań, bo chcieliśmy mieć dzieci, chcieliśmy mieć psa husky i fretkę, chcieliśmy wrócić do miejsca, gdzie się poznaliśmy, chcieliśmy zrobić tyle rzeczy razem. Jednak jeśli ja chcę latać, a on żeglować po świecie nie mogę zmusić go, żeby został w jednym porcie, gdzie i tak nie byłabym w stanie na niego czekać. Jestem za to bardzo szczęśliwa i czuję się szczęściarą, że mogłam go poznać i przeżyć z nim najpiękniejsze chwile w życiu. Może nasze ścieżki jeszcze kiedyś się zejdą, kto wie, życie pokaże ale wiem, że nawet jeśli skończę z jakimś gorącym pilotem (teraz się tego wyrzekam jak ognia, tak jak kiedyś nie chciałam mieć żeglarza, co za ironia ) zawsze będę pamiętać mojego kochanego.
Cierpię niewyobrażalnie, serduszko mi pęka, że już go nie będę mieć, ale wiem, że tak jest lepiej. Że nie chciał być kulą u nogi, kiedy będę na szkoleniu, 8 trudnych tygodni samych w sobie w miejscu, gdzie będę musiała stworzyć w tym samym czasie dom i znaleźć nową rodzinę, przyjaciół. On za mną też tęsknił i wiedział, że nie może mnie zmusić, żebym siedziała i czekała na niego, bo sama też bym była nieszczęśliwa. I choć była to najsmutniejsza decyzją w moim życiu, która właściwie wyszła od niego, wiem, że to była dobra decyzja. Mocno w to wierzę.
Tymczasem Wam, moje drogie Panie, życzę jak najwięcej siły. Kochajcie swoich Żeglarzy, bo oni potrafią kochać najpiękniej. Nigdy jednak nie poświęcajcie swoich marzeń. Teraz tak mówię, ale czas pokaże czy nasze wybory były słuszne.
Dużo szczęścia Wam życzę, bo to jego zabrakło tym z Titanic'a.
Pozdrawiam Was gorąco.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 05 Lip 2011
Posty: 3 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wysłany: Czw 0:03, 09 Sie 2012 Temat postu: :( :( |
|
|
Znam paulabp Twój ból i doskonale go rozumiem... mój wymarzony związek również nie przetrwał ostatni raz zaglądałam tutaj w zeszłym roku i byłam taka szczęśliwa pisałam o tej miłości, która wszystko przetrwa ale czy to tak naprawdę istnieje?? po powrocie mojego ukochanego, oznajmił mi, że poznał inną dziewczynę w której się zakochał i nie chce mnie ani oszukiwać ani krzywdzić, że powinnam znaleźć sobie kogoś kto mnie doceni i pokocha z całego serca bo na to zasługuję... wtedy te słowa złamały mi serce, płakałam przez ten telefon a później jeszcze kilka miesięcy... nie mogłam zrozumieć dlaczego, co ja takiego zrobiłam źle... w końcu zawsze byłam na każde zawołanie, zawsze go wysłuchałam, dzieliłam z nim radości i smutki, odbierałam go jak wracał z rejsu do domu itd a on tak po prostu oznajmił, że się zakochał w kimś innym... myślałam, że tego nie przeżyję... odkładałam każdy grosz żebyśmy mogli wspólnie kupić dom itp a tu w jednej chwili wszystko się rozleciało... zawsze był dla mnie ideałem chłopaka mogłam z nim "konie kraść" tak się dogadywaliśmy, rozmawialiśmy ze sobą całe noce i zawsze był temat do rozmów byliśmy takimi bratnimi duszami oczywiście jego miłość w stosunku do tamtej dziewczyny szybko się skończyła (a właściwie to ona go zostawiła przez jego zawód) i ponownie został sam... owszem mamy ze sobą kontakt, zawsze dzwoni do mnie w jakim zakątku świata jest, jak się czuje co robi... okazało się, że jednak nadal jestem w jego sercu i czuje do mnie coś więcej niż tylko przyjaźń... i tu się zaczyna historia ponieważ niedawno poznałam chłopaka, któremu naprawdę na mnie zależy a ja to wszystko widzę, widzę, że się stara i robi tak jak ja kiedyś robiłam wszystko dla "mojego" marynarza wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że ja tego marynarza nadal kocham i po roku mi to uczucie nie przeszło, ciągle o nim myślę a gdy z przyjaźni do mnie zadzwoni czy wyśle sms to wszystko wraca wspomnienia i całe uczucie i to jest najgorsze... a nie potrafię urwać z nim kontaktu bo obecnie jest dla mnie najlepszym przyjacielem... oczywiście on wie, że mam kogoś i nie ingeruje ale powiedział i to widać, że chciałby zacząć od początku... wiem, że z obecnym chłopakiem mogę spędzić całe życie, ze mogę mieć po 26 latach własną rodzinę i normalne zwykłe życie ale z drugiej strony nie kocham go aż tak jak "mojego" marynarza!! postanowiłam nawet zacząć drugi kierunek studiów filologię norweską żeby zająć się nie tylko pracą w szkole ale również studiami niestety nie pomogło boję się, że wybiorę źle i popełnię błąd, którego będę żałować do końca życia... nie wiem czy wybrać miłość czy rozsądek i nikt mi w tym niestety nie może pomóc... wiem też że "mój" marynarz nie był i nie jest "święty" i to mnie odstrasza... ale cóż... podobno miłość przychodzi z czasem i może to strasznie zabrzmi ale mam nadzieję, że w obecnym chłopaku tak samo się zakocham i w końcu będę szczęśliwa ale życie jest jakie jest i nikt nie zna swojego losu... pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia wszystkim tym, którym się udało związać z marynarzem dbajcie o te związki bo warto marynarze to naprawdę wspaniali ludzie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2012
Posty: 1 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zielona Góra
|
|
Wysłany: Pon 18:20, 03 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Witam serdecznie
czytam te wasze posty i naprawdę podziwiam te, które radzą sobie z tą sytuacją. Jednak forum się przydaje. Ja ze swoim Marynarzem jestem 5 miesięcy, i w czwartek, w mikołajki wypływa w 4-miesięczny rejs po świecie. Wróci w kwietniu. Jest to dla mnie bardzo trudne. Jednak kiedy czytam wasze wypowiedzi, to czuję się podbudowana, bo wiem że można Mojego Marynarza kocham bardzo mocna. Zawsze miałam uprzedzenie do mężczyzn, spowodowane rozwodem rodziców i nie chciałam się wiązać, ale jemu zaufałam. I właśnie przez to jeszcze bardziej czuje ból, spowodowany jego wyjazdem. Mam nadzieję że przetrwam ten pierwszy wyjazd, a potem, potem może być już chyba tylko lepiej ! Gratuluję wszystkim które przetrwały i życzę powodzenia i wytrwałości w związku nikt nie mówił że będzie łątwo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 06 Gru 2016
Posty: 1 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wysłany: Wto 22:19, 06 Gru 2016 Temat postu: UP Dziewczyny marynarzy. |
|
|
Witam wszystkie kobiety marynarzy.
Postanowiłam odświeżyć temat, gdyż wierzę że rozmowa i dzielenie się wspólnymi odczuciami może pomóc, gdy nasi M. w morzu.
Jak sobie z tym radzicie, jak wyglądają wasze związki, święta razem czy osobno ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|