|
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dołączył: 14 Kwi 2008
Posty: 25 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wysłany: Nie 18:00, 30 Lis 2008 Temat postu: Pytanie |
|
|
Witam serdecznie, koledzy i koleżanki po fachu.
Mam do Was jedno pytanie, Ci, którzy tak jak i ja jecie codziennie chleb przesiąknięty słoną wodą.
Na morzu pracuję nie krótko, mam za sobą jak i Wy wszyscy ludzie morza niejedno przejście i różne sytuacje, nie ma sensu o tym pisać, bo i po co skoro doświadczamy tego wszyscy.
Zatem zadam te pytanie koledzy i koleżanki, – co sądzicie o osobach takich jak my marynarzach i rybakach, którzy wykorzystując sytuację, iż poszczęściło się im znaleźć dobrą pracę, dobry kontrakt na jakiejkolwiek łajbie czy to (rybacka, czy handlowa) po prośbach i telefonach swoich towarzyszy, z którymi kiedyś tam pływali, załatwiają im pracę i biorą od tego pieniądze (nierzadko duże pieniądze). Wiadomym jest, że młodsi z nas nie mają problemu aż tak dużego ze znalezieniem dobrej pracy ( ja w sumie należę do tych trochę powiedzmy nie za starych) i daję sobie radę. Mam na myśli język i powiedzmy obrotność w sprawach pracy a poza tym jestem strasznie zawzięty, (nie chwalę się Broń Boże – naświetlam tylko sytuację).
Mam na myśli to, iż przeważnie godzą się na taki układ marynarze – rybacy, którzy mają już swoje lata, ludzie morza, którzy spędzili tu większość swojego życia, poświęcili się tej słonej wodzie bez reszty i swoim rodziną. Pracowali np. na działce, z której ja pochodzę ( rybacka), ale tyczy się to wszystkich – oczywiście. Wiem wszak, że po upadku firm w Polsce stanęli nad swoistym pytaniem, co dalej? Chcą wszak pracować dalej, język wyjaśnijmy sobie prawdę kulawo, ale doświadczenie potężne, ( mogą szyć siatki, szplajsy robią z zamkniętymi oczyma) słowem praca na morzu nie ma dla nich tajemnic. Rozpisałem się troszkę, ale proszę Was o opinie i odpowiedzi, jak to widzicie, co czujecie. Wiem, że godzą się marynarze – rybacy na takie wyjścia, często się zapożyczają. By pójść w morze, uzyskać daną robotę, bo trzeba tak, bo tak muszą. Piszcie opinie, odpowiedzi, chciałbym zobaczyć, co myślicie. Ja spieszę od razu z wyjaśnieniami, iż nigdy tego nie zaakceptuje, wychowali mnie starzy matrosi, do których mam ogromny szacunek, nie był bym w stanie, tego uczynić, aczkolwiek ja swoją pracę ( dobry układ i wynagrodzenie) musiałem wychodzić i zajęło mi to dużo trudu, lecz kiedy już usadowiłem się na tej łajbie dawałem adresy, numery telefonów, armatorowi, chciałem pomóc. Mimo iż ja sam miałem problemy i długo czekałem na tą ofertę. Sam także się zapożyczyłem by mieć na podróż do Norwegii. Mówiłem zawsze prosto, daj namiary, oddam to w biurze a czy cię wezmą czy nie, wszak nie ode mnie to zależy.
Zatem co o tym myślicie, być może, ja piszę źle – nie wiem… może sytuacje są różne - napiszcie jak to widzicie.
ardawl
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Dołączył: 19 Cze 2015
Posty: 1 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wysłany: Pią 13:59, 19 Cze 2015 Temat postu: Witaj ARDWAL |
|
|
Witaj Ardwal
Twoje pytanie...
Wiele lat temu mój statek PŻM wpłynął do Annaby..
Wkrótce odwiedził mnie R/O Polak z innego statku, pod banderą holederską.
Poprosił o gazety, książki... , był już długo poza krajem i wszystko, co miał dawno przeczytał. W owych czasach nie było jeszcze Internetu, a "grzybkiem" można było oglądać co najwyżej lokalną TV...
Dałem wszystko co mogłem pozbierać na statku i toczyła się rozmowa. Bardzo wówczas pragnąłem złapać kontakt z jakimś armatorem, który potrzebowałby r/o z doświadczeniem. Wyszukiwałem adresy, wypisywałem listy... Wszystkie wracały z tą samą odpowiedzią - "będziemy pamiętali, gdy tylko znajdziemy wakat..." i zawsze NIC...
Ten młody radio, którego imienia już dzisiaj nie pamiętam dał mi ze szczerego serca dwa adresy do Greków. Napisałem, wysłałem i popłynęliśmy na Wielkie Jeziora do Kanady... Gdy mijaliśmy wracające z Jezior statki na każdym brakowało 5-10-15 marynarzy...więc mój kpt. Wojtyś prosił mnie.... "radio, ale ty mnie nie zostawisz w kłopocie..., nie zmustrujesz tutaj...?!? Nie master, nie zostawię pana...
Wróciliśmy do Świnoujścia i tu żona przywiozła mi list z greckim znaczkiem... Dostałem zaproszenie i mój pierwszy kontrakt...:-))
Miałem jeszcze wówczas adres do tego r/o z holenderskiego statku, wysłałem mu potwierdzenie i podziękowania...
Nie, nigdy nawet nie wspomniał, że chciałby dostać jakiś "bakszysz"... ,
podzielił się swoją wiedzą i dał mi szansę... Pamiętam o nim cały czas.
Później, ja sam dzieliłem się moimi sprawdzonymi adresami i rekomendowałem kolegów w kompanii, w której pływałem.
Ale, to były inne, zupełnie inne czasy - świat był bardziej ludzki, ludzie serdeczniejsi, spotkania w portach z innymi załogami bywały świętem. Nasz kontakt z krajem i rodzinami wówczas to były listy i drogie rozmowy przez Gdynia Radio, Szczecin Radio, statkowa biblioteczka i paczka gazet, które czasem w portach docierały, jeśli armator wysłał do kolejnego portu.
Trzeba na to spojrzeć z perspektywy zupełnie innego czasu, innego świata i innych ludzi...
Pozdrawiam
Edgar
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|