|
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
|
Wysłany: Sob 19:38, 06 Maj 2006 Temat postu: Same na głębokim morzu .... publikacje i nie tylko |
|
|
Najtrudniejszą walkę toczą kobiety, których mężowie zginęli na morzu w pojedynkę.
Napisał: Ryszarda Socha
Zakręcone
Nawet zdarzenia zdawałoby się oczywiste mogą się nagle pokomplikować. Mąż Wiesławy Szczypek przez 10 lat pływał u armatora greckiego jako spawacz. W swój ostatni rejs popłynął na statku „Capetan Michalis”. 25 marca 2002 r. pani Szczypek otrzymała wiadomość o jego śmierci. Przedstawicielka firmy z Pireusu, która zatrudniała Szczypka, najpierw podejrzewała, że w grę wchodzi zatrucie preparatem, którym pryskano ładunek kukurydzy. Potem stwierdzono asfiksję – zatkanie dróg oddechowych pyłem, unoszącym się przy przesypywaniu ziarna. Słowem klasyczny wypadek przy pracy.
„Capetan Michalis” podobno płynął wtedy z Pireusu do Beiaia w Algierii. Odpis aktu zgonu wdowa otrzymała po arabsku. O przyczynie śmierci nawet w nim nie wspomniano. Jednakże protokół z przeprowadzonej w Beiaia sekcji, który wdowa otrzymała dopiero we wrześniu 2003 r., choć też wspomina o asfiksji, w konkluzji zgon Szczypka kwalifikuje jako wynikły z przyczyn naturalnych. Zdaniem Krzysztofa Fiałkowskiego, to komplikuje sprawę.
Pani Szczypek jest przeciwieństwem ****** – bezradna, rozkojarzona. – Pan Fiałkowski zgłosił się do mnie trzy dni po śmierci męża – opowiada. – Bardzo był miły, pytał o dzieci, dom, czy pracuję. Potem polecił mi prawnika z Londynu. Ja mówiłam, żeby mi dali to odszkodowanie, jakie się należy, ale pan Fiałkowski twierdził, że mam szanse dostać drugie tyle.
Anglik za swoje usługi chciał mieć 15 proc. kwoty, którą wywalczy. Wdowa podpisała pełnomocnictwo i czekała. Aż Fiałkowski poinformował ją, że sprawa stoi w miejscu i Anglik zrezygnował. Wskazał jej następnego adwokata, Niemca. Z tym nie wyszło, bo chciał pracować za gotówkę. Rezultat jest taki, że Wiesława Szczypek w dniu naszej rozmowy nie miała żadnych dokumentów, z których by wynikało, iż w ogóle zabiega o odszkodowanie.
Krzysztofa Fiałkowskiego ma za sojusznika. – Już bym mieszkania nie miała, gdyby nie jego pomoc – opowiada. Fiałkowski podżyrował pani Szczypek ugodę ze spółdzielnią mieszkaniową. – Pytałam – relacjonuje wdowa – co będzie, jeśli nie dostanę odszkodowania. A on mi na to, że zawsze się coś wyskrobie.
Szef Pandi Services Nawigator twierdzi, że ta pomoc to jego prywatna sprawa, że nie chce jej upubliczniać. Może faktycznie ma dobre serce. Ale może dba o to, by kobieta nie poczuła się postawiona pod ścianą i zmuszona do działania. Jeszcze rok, a jej roszczenia się przedawnią, czego nie była świadoma. A wtedy jej szczęście, jeśli dostanie cokolwiek. Od czasu do czasu Szczypkowa dzwoni do pani z Pireusu. I tam się dziwią, że jeszcze nie otrzymała pieniędzy.
– Mamy do czynienia z bezlitosną prozą – powiada Andrzej Kościk, inspektor ITF w Gdyni. – Rodzinom trudno uwierzyć, że ubezpieczyciel to nie jest ich przyjaciel, że pilnuje głównie swego interesu, ewentualnie jeszcze interesu armatora. Liczą, że potraktuje ich z całą galanterią. A on na ogół szuka podstaw, żeby nie zapłacić.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
Wysłany: Sob 19:42, 06 Maj 2006 Temat postu: Same na głębokim morzu .... publikacje i nie tylko cd.... |
|
|
Najtrudniejszą walkę toczą kobiety, których mężowie zginęli na morzu w pojedynkę.
Napisał: Ryszarda Socha
Zgon po chińsku
Nagłe zgony na dalekich morzach to zwykle sprawy trudne do rozwiązania na odległość. – Często bywa tak, że ubezpieczyciel gotów jest wypłacić odszkodowania pod warunkiem, że nie będzie żadnego dochodzenia – relacjonuje Kościk. Zresztą sporo wdów chowa się ze swym problemem, bo wstydzą się, że samobójstwo, że alkohol. Niektóre mają nadzieję, że milczenie się opłaci.
Pani K., też wdowa po kapitanie, na razie jeszcze niewiele wie, nie ma aktu zgonu, tylko uproszczony wyciąg po chińsku i fragment po angielsku. Rozmawiała z mężem w piątek 31 października 2003 r. W niedzielę 2 listopada już nie żył. Zawiadomiła ją o tym firma Euro. Od konsula słyszała, że mąż popełnił samobójstwo – znaleziono go powieszonego. W chińsko-angielskim piśmie (przynajmniej w angielskich partiach) nie ma nic o powieszeniu ani o samobójstwie. Jako przyczynę śmierci podano uduszenie. Próbowała dowiedzieć się czegoś więcej od kolegi, który był na statku z jej mężem. Tłumaczył, że nic nie wie i że jest ciężko z pracą.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 07 Lis 2007
Posty: 2 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wysłany: Śro 23:27, 07 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Cztery lata i pięć miesięcy temu usłyszałam że mój mąż już nie wróci z rejsu.Miał wypadek i nie żyje.Wypadek,tak to nazwali.Tylko że Wojtek wiedział że tak się może stać-trzy dni wcześniej zadzwonił i się pożegnał.W firmie która pośredniczyła w zatrudnieniu usłyszałam że i tak powinnam się cieszyć że mogę Wojtka pochować.Zdaża się że Kapitanowie czasami po prostu ''znikają'' i nie ma nawet ciała.Mam poszlaki które świadczą o tym że mąż nie zginął tak jak przedstawia to Firma POLARIS i cóż z tego....Minione lata nauczyły mnie pokory i cierpliwości,oswoiłam ból który pozostał i czekam aż pewien Pan zgodzi się w końcu na rozmowę ze mną.Skoro był to ''wypadek'' skąd taki strach przed rozmową ze mną? +Wojciech Zakrzewski Kapitan m/v Delmas Joinville 6.06.2003 r ,za miesiąc skończyłby 42 lata
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2007
Posty: 2 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
|
|
Wysłany: Czw 11:18, 08 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
To jest tragiczna wiadomość o śmierci bliskiej osoby, całkowity brak zainteresowania ministerstwa spraw zagranicznych i prokuratury jest normalnym trybem postępowania w takich sytuacjach. Utrudnianie a wręcz zaniechanie wyjaśnienia tragicznych i tajemniczych zgonów marynarzy jest wiele. W moim przypadku Pani Prokurator po przesłuchaniu tylko mnie umorzyła postępowanie w ciągu dwóch tygodni. Tak to prawda co przekazuję o działaniach Prokuratury. 7 lat walczę o wyjaśnienie sprawy do końca.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 19 Gru 2007
Posty: 2 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wysłany: Śro 15:19, 19 Gru 2007 Temat postu: Mój brat juz nie wróci... |
|
|
Pamietam jak dzis te chwile gdy doiedział sie że Tomek zaginoł... A potem wiadomość że juz nie wróci, że juz go nigdy nie zobacze.... Nikt nie wie co tak naprawde sie tam stało... My jako rodzina próbujem doprowadzic ta sprawe do końca ale prokuratura tam tego nie ulatwia... Pozostają tylko niezliczone pytania... Dlaczego?? Co takiego sie stało że juz nigdy nie zobacze mojego kochanego braciszka....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|