|
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
|
Wysłany: Nie 17:41, 22 Paź 2006 Temat postu: zycie zony marynarza |
|
|
Witam Panstwa ! Jestem zona starszego oficera /plywa juz na tym stanowisku 7 lat / i wlasnie ma zostac awansowany na kapitana. Czekalismy na to okolo 4-5 lat i w koncu sie doczekalismy , tylko ze , to wcale ak nie wyglada ciekawie , bo meza nie ma 4m . ,potem wraca , musi zrobic kurs intensywny niemieckiego /kilka h dziennie / ,przez 2 mi. ,potem egzamin w Hamburgu i aans i a morze na 4m . I co to ma byc ? Mamy 3 dzieci ,ja mam wlasna firme i mam tego jego zawodu i jego kariery na morzu juz dosc !!! Pozdrawiam Wszystkich serdecznie!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Dołączył: 30 Sty 2006
Posty: 94 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 97 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: WOLIN
|
|
Wysłany: Pon 19:43, 23 Paź 2006 Temat postu: żona,matka,hydraulik,malarz i brak miejsca żeby wszystko wym |
|
|
Witaj Beatko !
Wreszcie jakaś odważna, żoneczka marynarza ruszyła temat .....
Bo tak naprawdę wcale nie jest łatwo być żoną marynarza i do tego matką, jakby to osobom patrzącym z boku na takie rodziny mogło się wydawać
Ponieważ bilans dzieci hi, hi mamy taki sam i również nie siedziałam w domu tylko pracowałam wcale się nie dziwię, że chwilami masz wszystkiego dosyć .... ale my żony marynarzy musimy być twardymi dziewczynami pomimo swojej wrażliwości
I tak jak nasze wilki morskie z dala od domu tam w pracy na statku z różnymi niebezpiecznymi sytuacjami muszą dawać sobie radę to i my z całym tym bagażem podwójnych obowiązków zostając same w domu nie możemy być od nich gorsze.
W jakim wieku są Wasze pociechy ???
Ja mojej trójce trochę z żalem , ale już po raz drugi odcięłam pępowinę ..... ha ha .... usamodzielniły się
I jak nie rozumiałam kiedyś jak dziewczyny w pracy mówiły "małe dzieci mały kłopot, duże dzieci duży kłopot" no to teraz nadrabiam w 200% edukacyjne zaległości i doświadczenia z tym związane
Beatko dasz radę
Mój mąż wychodząc z domu do pracy na statek, zawsze mi mówił ( z wielkim żalem w oczach) "coś za coś" .... a wszystko nadrobimy jak wrócę .... chyba trochę fantazjował .... te długie miesiące (dni i noce) bez siebie niestety z perspektywy czasu były czasem straconym i nigdy się ich nie nadrobiło
Bądź dzielna i trzymaj się cieplutko ,
może Twoje dzieci mogą coś napisać tutaj na Forum ... ja postaram się swoje namówić i w tym temacie o "półsierotkach" żeby coś się ruszyło
Pozdrawiam
Post został pochwalony 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Wysłany: Czw 5:48, 26 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Witaj Bratnia Duszo ! I dziekuje za Twoj list ! Oczywiscie ,ze dam rade ,bo juz tyle lat daje , ale ...po co to sie tak zarzynac z tym wszystkim z drugiej strony patrzac ....No ,coz ...takie zycie ...Nie jest zle...he,he Z drugiej strony ,jak za dlugo "siedzi w domu " to tez juz czekam ,zeby zadzwonili o podmiane , bo chce odpoczac...,przede wszystkim od prasowania jego ubran ..,hi,hi .Dzieci male , najmlodsza corka 3latka ,starsza 4,5 i syn 7 . Ciezka praca ...ale coz... Bedzie dobrze ... Nawazniejsze ,zeby zdrowko bylo i ...cierpliwosc do tego wszystkiego...Pozdrawiam serdecznie ,Namow koniecznie dzieci ,moze cos napisza...B.M.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 30 Sty 2006
Posty: 94 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 97 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: WOLIN
|
|
Wysłany: Wto 20:48, 14 Lis 2006 Temat postu: życie żony marynarza |
|
|
Witaj !
Moja Droga Wasze dzieci są jeszcze można powiedzieć bardzo malutkie, które potrzebują poświęcania im sporo czasu i uwagi .... dziewczyno (upsss przepraszam) jak Ty to wszystko godzisz zostając sama w domu .... dzieci ... praca ... dom ???? Synek do szkoły .... a córeczki ???? Zdrowie wiadomo, że jest najważniejsze ... z cierpliwością nie wiem jak Ty, ale ja nie miałam jej za dużo wracając z pracy (dość nerwowej) do domu ... a dzieci jak na złość widząc chyba, że jestem wypompowana wtedy cały dom chciały przewrócić "do góry nogami" eeeeeh.
Mąż jeżeli chodzi o dzieci był moim przeciwieństwem w pozytywnym słowa tego znaczeniu ... cierpliwość i wielogodzinne rozmowy z nimi (widziałam jak bardzo chciał nadrobić swoją długą nieobecność w domu i też zbytnio im się nie narazić przez okres swojego pobytu w domu do następnej podmiany hi,hi ), chciałam żeby te chwile trwały jak najdłużej, ale wiadomo nic nie trwa wiecznie i przychodził ten dzień, kiedy nas opuszczał ... ja w oczach dzieci wychodziłam na Baba Jagę taką ... nerwuskę wrzeszczącą ... mam tylko nadzieję, że jak ich dzieci dadzą im teraz od czasu do czasu zdrowo popalić to mnie choć trochę zrozumieją ...
A jak tam Twój mężuś kiedy wraca z pracy na morzu ... pomaga Tobie w domu i przy dzieciach ??? Czy czwarte dziecko masz wtedy w domu ???
Bądź dzielna ... wiem, że nie jest Tobie łatwo .... Będzie dobrze ... Serdecznie pozdrawiam
Post został pochwalony 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Wysłany: Śro 15:25, 06 Gru 2006 Temat postu: Moim zdaniem ......... |
|
|
Marynarze nigdy nie będą ojcami na których dzieci bedą mogły liczyc w każdej sytuacji. To matka będzie musiała byc dla nich również ojcem. W pewnym sensie Marynarze mają lightowe życie, będą wiecznymi goścmi w domu. Cały dom, wszystkie sprawy, wychowanie dzieci będzie na głowie matki-żony, a mąż Marynarz wróci z rejsu i będzie odgrywał cudownego tatusia, który wrócił z rejsu i ma "fajne" prezenty dla swoich dzieciaczków. A dzieci będą wspominać swoje dzieciństwo ze ciągle brakowało im ojca.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Wysłany: Pią 15:28, 08 Gru 2006 Temat postu: od 6 lat zona marynarza |
|
|
mamy 5 letniego synka i jestem przerazona a zarazem zdolowana że u mnie nie jest tak super..Faktycznie na poczatku bylo super bylismy sami bez obowiazków bez dzieci zakochani extra ,ale czar prysł jak urodzil sie synek a może jeszcze wczesniej gdy byłam w ciaży.Przez pierwsze miesiace byl przy mnie i bylo super ale pózniej wypłyną i wrócił jak mały miał miesiąc.Ciąże przechodziłam całkiem sama bez wsparcia i pomocy(nie czeste telefony i jeszcze wtedy bez internetu),porod był ciezki a pierwszy miesiąc po porodzie koszmarny .Podswiadomie mialam do niego żal że mnie z tym wszystkim zostawil całkiem samą.Gdy wrócił byly juz obowiązki z ktorymi czasami nie mogliśmy sobie dac rady,klótnie ,spierania wyliczanie wolnego czasu . Nie mielismy czasu dla siebie ,tylko dziecko po czym wyplyną po 3 miesiacach na kolejnych 5 miesiecy .Mały rosł ,byly choroby ,szczepienia ,kolki ,zabkowanie .A ja ciagle sama z tym wszystkim .Płacz po nocach to była normalka i dziecka i moj oczywiście z bezradności i bezsilności..Wracal i niby bylo ok, ale to juz nie bylo to samo ,nie moge powiedziec bo jak juz byl to zajmował sie dzieckiem na rowni ze mną naprawde byl pomocny (jest dobrym ojcem) ale czułam że oddalamy sie od siebie i to z mojego powodu bo zaczynaly sie pretensje moje do niego za to że jestem sama w tych najgorszych sytuacjach .Niby wiedzialam że to nie jego wina że taki ma zawod i gdy za niego wychodzilam wiedzialam w co sie pakuje ale nie wiedzialam że bedzie tak ciezko.I tak mijały kolejne lata w tym czasie byly dwie przeprowadzki (sama oczywiście bo tak wypadalo że byl w morzu a ja jako dzielna dziweczynaka zajmowalam sie wszystkim sama ) Pozniej przyszedl czas na dom ,wiec kto go wybuduje skoro meża nie ma oczywiscie że sie zgodziłam bo gdyby on budowal to bysmy za 10 lat go nie skonczyli.W miedzyczasie rozpoczełam studia i tak przez ostatni rok mialam na glowie dziecko (pobyt w szpitalu) studia,i budowe .Na szczescie budowe juz zakończylam i oczywiście sama sie tez tam przeprowadzilam .Bylo ciezko czasami koszmarnie wiekszosc decyzji sama i ten cieżar psychiczny ze jesli cos bedzie nie tak to moja wina .Naprawde mam dośc jestem wypąpowana .Maz to wszystko oczywiście docenia wspieral mnie ale to nie to samo gdyby był ze mna .Niby jest ten dom ale nic nie cieszy tak jak powinno.W naszym zwiazku bylo coraz gorzej z mojej winy ,ja przez to że nie bylo go w najciezszych i w najszczesliwszych chwilach życia przy mnie straciłam z nim wież emocjonalną .Z zazrością czytałam wypowiedzi szczesliwych zon marynarzy czy one nie miały podobnych problemów dylematow jesli nie to może ze mną jest cos nie tak .Ale sie rozpisalam az sama sie dziwie może to dlatego że w moim mieście nie ma marynarzy ani zon marynarzy tak wiec nie mam z kim pogadac na ten temat.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 2 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wysłany: Nie 18:19, 30 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
droga beatko, gdybys poczuła sie samotna to odezwij sie na mojego maila. mozemy o tym porozmawiac. pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 2 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wysłany: Nie 18:20, 30 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
zapomniałem podać maila [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 30 Sty 2006
Posty: 94 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 97 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: WOLIN
|
|
Wysłany: Pon 7:27, 01 Gru 2008 Temat postu: pocieszyciel |
|
|
Pocieszycielu czarny197715, zostań może księdzem ???? będziesz miał większe możliwości i o wiele więcej Beatek do pocieszenia !!!!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Admin dnia Pon 7:28, 01 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 14 Kwi 2008
Posty: 25 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wysłany: Czw 4:19, 04 Gru 2008 Temat postu: Popieram admina |
|
|
Jeżeli dobrze odebrałem a raczej nie chciał bym....
Może inaczej słowa dejman i rogacz przewijały się często na statku - ale częściej hiena. Żona marynarza to smaczny kąsek...
Jedynie to co ja mogę rzec o ludziach co próbują to wykorzystać, to nic innego jak - hiena
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 30 Sty 2006
Posty: 94 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 97 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: WOLIN
|
|
Wysłany: Czw 10:42, 04 Gru 2008 Temat postu: pocieszyciel |
|
|
ardawl nie ma co się, denerwować z powodu takiego pocieszyciela jak czarny197715, ponieważ większość żon marynarzy wbrew stereotypom, to bardzo dzielne i mądre kobiety, które nie potrzebują pocieszycieli, aby wytrzymać rozłąkę, która przecież dla obydwu kochających się stron jest ciężka do zniesienia.
Tak jak różne kobiety "wpadają" na fora społecznościowe, aby kogoś dla przygody i nie tylko poznać, to i faceci wiedząc o samotnych żonach marynarzy, też takie anonse jak czarny197715 zamieszczają, a nóż widelec może coś się uda ... , a hieny jak sam wiesz doświadczony życiem, grasują w różnych miejscach i sytuacjach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 21 Lut 2010
Posty: 1 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ZNAD MORZA
|
|
Wysłany: Nie 16:47, 21 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Witam wszystkich cieplutko! Jestem tu po raz pierwszy i już wiem, że nie ostatni:).
Odkąd tylko pamiętam, w mojej rodzinie niemal wszyscy byli marynarzami, dziadek na starym jeszcze Batorym, tata, wujkowie itd. Zawsze podkreślałam, że nigdy nie będę miała męża marynarza, ale cóż... serce nie sługa. Stało się, zakochaliśmy się w sobie szaleńczą miłością, oboje byliśmy na półmetku studiów, ślub, dziecko, moja praca zawodowa i Jego morze. I tak już 20 lat... Boże, jak ten czas leci... Dziś, nasz syn jest już pewien, po maturze (a to juz w maju) idzie do Akademii Morskiej... Nie wiem, czy to dobrze, mam mieszane odczucia, bo znam smak tego życia od podszewki (bywa słodkie jak miód, lecz czasem łapie gorycz...). Jednak coś w tym jest, że łapie się bakcyla...
Owszem, materialny status -OK, ale przecież to nie jest wszystko! Po takim czasie na morzu człowiek się baaardzo zmienia. Ja jestem sterem i okrętem a On? oderwany od rzeczywistości nawet nie ma pojęcia jak opłaty zrobić, gdzie, co i jak załatwić... Ja budowałam dom, ja borykam się z każdym dniem bez Niego. Boże Narodzenie?- parę razy do roku- gdy On wraca z morza. Gdy jest w domu- mam ochotę czasem wykrzyczeć- zdejmij ze mnie te wszystkie obowiązki, mam dość..., ale przecież On nie ma pojęcia o co chodzi, bo przecież "wypadł z rytmu". I tak rejs za rejsem, rok za rokiem...
Więc Panowie Marynarze- nie na darmo macie nosić swoje żony na rękach!))
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 29 Sty 2008
Posty: 22 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze świata
|
|
Wysłany: Sob 11:23, 13 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
kociczka ... tak, tak wszystko co napisałaś to prawda.
Jak już w innym temacie napisałem zwiazek ten jest pełen wyrzeczeń od obydwu stron, gdzie nawet najpiekniejsze powroty nie zrekompensują nam tego co stracone zostało w ciągu lat pracy na morzu.
Ładnie to napisałaś "Owszem, materialny status -OK, ale przecież to nie jest wszystko!"
Nam marynarzom, chyba pozostaje oddanie steru na ladzie w dobre ręce, no i ... cała naprzód
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 23 Mar 2010
Posty: 6 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze świata
|
|
Wysłany: Wto 20:50, 23 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Witam wszystkich bardzo cieplutko, zwłaszcza Ciebie Kociczka...
Czytając Twoją wypowiedź zastanawiałam się czy sama tego nie napisałam...
Dobrze znam życie marynarza z każdej strony tak samo jak Ty. Mój Dziadek pływał na obu Batorych, Ojciec i wójek również całe życie na morzu. Sama podobnnie jak Ty podkreślałam, że to nie dla mnie takie życie i że nigdy nie wyjdę za marynarza... Za mąż wyszłam za portowca (ekspedytora portu), ale niestety nastąpiła redukcja etatów i mój ukochany wybył na morze... i tak już minęło parę lat... Dobrze znam gorzki smak osamotnienia w podejmowaniu decyzji, jak również radość z kolejnego powrotu... Nauczyłam się ocierać łzy z oczu naszych dzieci gdy dowiadywały się o wyjeździe Taty... i nosić na codzień "spodni"
Dziś rozmawiałam z naszym 15 letnim synem o jego przyszłości (kończy teraz gimnazjum) i usłyszałam, że chce iść do Liceum Morskiego do klasy Nawigacyjnej a w przyszłości do AM-cóż on też już złapał bakcyla...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 27 Gru 2010
Posty: 1 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wysłany: Pon 23:52, 27 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Jakbym czytała o sobie. dzień przed tym jak poznałam mojego małżonka powiedziąłm przyjaciółce że w życiu nei chciałbym być z marynarzem - zarzekała się żaba błota. mam dwójkę małych dzieciaczków syn ma 3 lata córeczka 4 miesiące. ja ostatni raz pracowałam będąc w ciązy z synem i teraz boję się że już nigdy nie wrócę do pracy, a główną przeszkodą będą dzieci i brak doświadczenia, do tego da samotność niby jest mąż ale go nie ma. dom wykańćzłąm sama, przeprowadzkę będąc w ciąży zorganizowąłm sma. cały czas słyszę jaka to jestem dzielna i jak dobrze radzę sobei sma, ale czuję się czasmi przerażona co to będzie jak jego zabraknie. ech nic to cóż poradzić może zdarzy się cud i szybko się odejdzie do zaświatów dla nikogo nie będzie się problemem w przyszłości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|